niedziela, 29 lipca 2012

009. Biegnac stoje

Jakos ostatnio na BGS zrobilo sie sportowo. Postanowilam sie wiec tez dolaczyc do akcji i troche bardziej systematycznie i metodycznie zabrac sie do tego.

Moim marzeniem jest "zlamac czworke" w maratonie. Na swoim koncie mam juz 3 oficjalne maratony. Najlepszy czas maratonski to 4:15:16. W ramach przygotowan do mojego pierwszego maratonu pobieglam wczesniej polmaraton. Polmaraton mial odpowiedziec na pytanie, czy ja sie do tego nadaje ;-) Poszlo mi wtedy rewelacyjnie. Zajelam drugie miejsce wsrod kobiet z czasem 1:52:53, a glownym celem bylo "oby tylk udalo mi sie przebiec".  Teraz dopiero zauwazylam jak smiesznie mam koncowki moich zyciowek w maratonie (...15:16) i polmaratonie (...52:53).

Maratonczyk.
(c) Kataleja

 Tytul tego postu jest dosc przewrotny "Biegnac stoje". Juz spiesze z wyjasnieniami. Pomimo tego, ze biegam czesto, moje czasy sie nie poprawiaja, a wrecz nieznacznie pogarszaja.

Czym jest to spowodowane?

1. brak celu, ktory motywuje do cwiczen z naciskiem na poprawe predkosci,
2. brak planu,
3. lenistwo.

Czas to zmienic!

Ad.1.
Cel --> krotkoterminowy: polmaraton z czasem 1:45 (14.10.2012), dlugoterminowy: maraton ponizej czworki (04.2013). W koncu musi mi sie udac.

Przy pierwszym maratonie taki sposob dzialania sie sprawdzil.

Ad.2.
Plan... hmmm.... ostatnio biegam z iPodem (moja ukochana "Pola", ktora nie tylko do nauki jezykow jest dobra). Jestem zarejestrowana na portalu nike plus. Bardzo fajnie mozna sobie tutaj sledzic swoje postepy. Dlatego tez wiem, ze jestem coraz wolniejsza.  Na razie bede biegac dalej 4 razy w tygodniu. Poczatkowym celem bedzie zwiekszenie predkosci. Musze w nadchodzacym tygodniu znalezc moj stary plan przygotowujacy do polmaratonu. Troche go zmodyfikuje i potem nic tylko biegac.

Troche statystyk:
Rejestruje swoje biegi na nike plus od marca tego roku. W tym czasie biegalam z pola 56 razy, lacznie przebiegajac 716 km ze srednia 6'24" na kilometr.

A tak mniej wiecej wyglada analiza jednego biegu:

Moj bieg 28.07.2012
(c) Kataleja

Ad.3.
Pokonac swojego "Schweinehund". Uwielbiam to niemieckie slowko. Doslowne tlumaczenie to swinski piesek. Len wierny jak pies, ktory podklada nam swienie, mowiac "odpocznij sobie", "jutro tez jest dzien", "a po co sie meczyc" i... tu mozna mnozyc tysiace innych wmowek. Na googlu podajac to slowko i wybierajac wynik wyszukiwania w formie obrazkowej, mozecie sobie poogladac naszego wiernego towarzysza. Z doswiadczenia wiem, ze nie lubi on biegac.

A zeby sie nie skonczylo na pustych deklaracjach, powstala nowa zakladka "Bieganie", gdzie bede podawac laczna sume przebiegnietych kilometrow i srednia na 1 km. I byc moze pod koniec kwietnia przyszlego roku czas ponizej "znienawidzonej" czworki ;-) Pod koniec przyszlego tygodnia pojawia sie pierwsze wyniki i moj plan biegow.

Trzymajcie za mnie kciuki!

A tak na marginesie warto zwrocic uwage na ksiazke "Urodzeni biegacze. Tajemnicze plemie Tarahumara, bieganie naturalne i wyscig, jakiego swiat nie widzial". Autorem jest Christopher MacDougall. Przez pierwszy rozdzial ciezko mi bylo przebrnac. Jakos mnie strsznie znudzil i mialam zamiar odlozyc ja na polke, ale potem akcja sie rozwinela i przeczytalam ja z zapartym tchem. Polecam czytac ja z dostepem do internetu. Autor podaje wiele ciekawostek, ktore fajnie jest uzupelnic dodatkowymi wiadomosciami z sieci. Ksiazka jednym slowem jest z tych, ktore motywuja.





niedziela, 22 lipca 2012

008. Na jezykach...

W pelni zmotywowana zabieram sie za ukladanie mojego planu jezykowego. Na celowniku mam 3 jezyki: angielski, niemiecki i hiszpanski. Kolejnosc nie jest przypadkowa. Sa posortowane wedlug waznosci dla mnie.

Sporo sie zastanawialam czy nie skoncentrowac sie tylko na jednym, a potem przejsc do nastepnego, ale... Juz raz zrobilam ten blad z jezykiem angielskim. Stwierdzilam wtedy, ze niemiecki jest dla mnie w danym momecie wazniejszy, chce go szybko opanowac i tylko sie na nim koncentruje. Rezultat byl tylko w polowie zadowalajacy. W niemieckim osiagnelam to co sobie wtedy zalozylam, a angielski ulegl zapomnieniu. Probowalam go pare razy "reanimowac", ale strasznie mnie denerwowala mysl "ja juz kiedys to umialam". Coz teraz trzeba zacisnac zeby i przebrnac przez te faze "ja juz....".

Jeden z "moich" starszych panow. Moja inspiracja :)
(c) Kataleja

Moje postepy bede rejestrowac w zakladce potyczki jezykowe. W ten sposob bede miala je w jednym miejscu zgrupowane.

Poniewaz celem nadrzednym jest dla mnie alngielski, postaram sie go uczyc codziennie. Dla pozostalych jezykow wyznacze sobie dni, kiedy mam sie ich uczyc.

Angielski

Dni: caly tydzien.
Materialy:  Langenscheidt "Englisch mit System", J.Stevens; eTutor
Dodatkowo: MP3 - Dosluchac(= nauczyc sie) "Angielski - Kurs podstawowy mp3", wydawnictwo Edgard; "6 Minute English" BBC; Supermemo
TODO: FCE - spawdzic termin egzaminu w okolicach czerwca 2013.

Niemiecki

Dni: Wtorek(Tandem), Czwartek, Sobota
Materialy: "Ziel C1 - Deutsch als Fremdsprache", wydawnictwo Hueber; "Übungsgrammatik, Deutsch als Fremdsprache", wydawnictwo Hueber
Dodatkwo: "Der Mann ohne Gesicht" z serii Lernkrimi CLASSIC, wydawnictwo compact
Uwagi:Czytanie na przemian jednej ksiazki po niemiecku, jednej po polsku ;-) wyniki w zakladce Ksiazki. Na razie czytam ciagle ksiazke Pawlikowskiej.

Hiszpanski

Dni: Poniedzialek, Sroda, Piatek
Materialy: "Espanol Actual", wydawnictwo Feldhaus; "Im Griff Praxis-Grammatik Spanisch", wydawnictwo Pons
Dodatkowo: Coffee Break Spanish (podcast); "Espanol" - kurs na DVD wydawnictwo digital publishing

Teraz musze sprawdzic jak to dziala w praktyce i czy za duzo nie wzielam na siebie tzw. plan idealny, ktory fajnie wyglada na kartce, ale w rzyczywistosci jest trudny do zrealizowania.

Niektore ksiazki do nauki jezykow mam po niemiecku co jest dodatowym plusem. W ten sposob ucze sie nowego jezyka i po drodze przypominam sobie slowka z tego drugiego.  Maly minus tez jest. Gramatyka jest pisana biorac pod uwage trudnosci jezykowe osob niemieckojezycznych.



piątek, 20 lipca 2012

007. Po urlopie pelna wiary w dobra przyszlosc

Tydzien temu wrocilam z cudownego wypoczynku. Przed wyjazdem nawet sie nie spodziewalam, ze bedzie to jednen z moich najpiekniejszych urlopow.

Przekonalam sie, ze nie mozna myslec o jakims kraju przez pryzmat falszywych faktow, opierajac sie na tym co widzialo sie w telewizji, albo od kogos uslyszalo. Turcja kojarzyla mi sie raczej z lenistwem na plazy.

Kraj ten pokazala mi swoja piekna strone. Bylo czysto, drogi byly szerokie i zapraszaly w nieznane i te widoki... Sam urlop mial charakter trekingowo-gorski z koncowka w Istambule. Punktem kulminacyjnym bylo wejscie na biblijna gore Ararat. Wedrujac zrobilam sporo zdjec, by przynajmniej w ten sposob zatrzymac ulotne chwile.

Ararat.
(c) Kataleja

Wedrujac wiele dowiedzialam sie o sobie. Mielismy cudowna przewodniczke, ktora witala nas kazdego poranka przypowiescia, wierszem. Po takim poranku zadawala nam zawsze pytanie. Dobrze bylo potem isc i sobie nad nim rozmyslac.

Podczas jednego z pierwszych wieczorow zapytala sie kazdego z nas dlaczego wlasnie Ararat, ta wyprawa. Rozne odpowiedzi padaly. Moja nie byla zbyt orginalna. Rok temu byla tu znajoma i serdecznie nam ten tracking polecala. Ilu uczestnikow wyprawy tyle odpowiedzi. W pamieci utkwilo mi kilka.

W grupie mielismy czterech starszych panow. Starszych jesli patrzylo im sie w metryke, bo duchem i witalnoscia niejednego mlodzika mogli by zawstydzic. Trzech z nich bylo krotko przed 70-tka, czwarty mial juz 74 lata. Trzech z nich bylo starymi przyjaciolmi. Byli tu, bo chcieli razem spedzic czas. Jeden z nich marzyl o gorze juz od mlodzienczych lat. Inny opowiadal o tym jak cale swe zycie poswiecil dla rodziny i teraz chcial spelnic swe marzenia o podrozowaniu. Inny z nich w planach ma juz wyprawe na biegun. Na poczatku mialam mieszane uczucia czy uda im sie wejsc na gore.

Widzac jak sobie radza i jaka przy tym radosc zycia z nich tryska, to postanowilam sobie, ze ja tez taka chce byc. Powiedzialam im o swoim podziwie i.... by miec ich ciagle przed oczyma jako przyklad, ze marzenia mozna w kazdym wieku spelniac, zrobilam sobie fotke z ta urocza trojka. Bede ja nosic przy sobie, gdy mnie watpliwosci, albo czarne mysli dopadna.

Tak na marginesie... owa trojka weszla na szczyt i to w niezlym stylu. Nasz najstarszy 74 letni uczestnik zrezygnowal przy podejsciu. Razem z nim moj rownolatek. Jeden uczestnik mial problemy z wysokoscia i stwierdzil, ze nie bedzie nawet probowal.

Taurus.
(c) Kataleja

Co mi dala ta wyprawa? Pewnosc, ze to tylko od nas zalezy, czy spelnimy swoje marzenia czy nie. Nikt inny tego za nas nie zrobi. To od nas zalezy jacy bedziemy za X-lat. Ja ma w planach byc wesola staruszka ;-) i nie poddawac sie dopoki mi sil starczy.

Dopisane 16 listopada:
Bardzo podoba mi sie pomysl Kropelki na linkowo-ciasteczkowe party.
Wybralam ten post, poniewaz wyjazd ten byl spora dawka optymizmu dla mnie.  Czesto czerpie z tych wspomnien sile do dalszego dzialania.