wtorek, 25 marca 2014

102. New York - miasto ktore nigdy nie zasypia

"Jezeli jestes chciwy zycia to Nowy Jork jest wlasnie o tym. Jesli kazdego dnia chcesz wyrwac dla siebie jak najwiecej- to wlasnie w tym miescie powinienes byc."
Pam Nelson

Jesli mam byc szczera to sama nie wiem, kiedy dokladnie narodzilo sie marzenie, by kiedys stanac pod najwiekszym drapaczem chmur w Nowym Yorku i poczuc sie jak mrowka.

Chyba w kazdym z nas sa jakies miejsca na swiecie, ktore chcielibysmy zobaczyc, chwile tam pobyc i poprostu cieszyc sie z tego "tu i teraz".

Statua wolnoscia w zamieci snieznej.
(c)Kataleja

Bilet do miasta marzen kupiony zostal juz w we wrzesniu ubieglego roku i potem odliczalam juz dni do wylotu. Pamietam z jakim niedowierzaniem patrzylam na wiadomosci styczniowe, kiedy podawano informacje o strasznych falach mrozu, ktore nawiedzily miasto i jego okolice. Samoloty nie lataly, a ja z przerazeniem patrzylam na to i myslalam o tym, czy bedzie mi dane postawic tam swoja noge. Sama pamietam jak podczas ostatniej wyprawy zostalam uwieziona w miasteczku spowodu zlej pogody i odwolanych lotow.

Widok z Empire State Building, nowojorska ulica, Brodway
 i okolice najbardziej znanej nowojorskiej slizgawki.
(c)Kataleja

Mrozy byly jednak coraz mniejsze, a moja radosc z wyjazdu proporcjonalnie coraz wieksza. I wreszcie stalo sie to o czym tak marzylam.

Przywitalo mnie rozswietlone miasto. Krotko po przybyciu do hotelu udalismy sie na mini przechadzke w okolice Brodway'u. To co zapomietalam z pierwszego wieczoru to rozswietlone ulice i wszchechobecna kolorowa reklame.

5th Avenue, znow Brodway i Rockefeller Center (259 metrow).
(c)Kataleja

Kolejne dni to przechadzki po miescie z zadarta glowa i podziwianie tych "moich" drapaczy chmur. Zrobilo to na mnie niesamowite wrazenie. Nie moglam sie wrecz nacieszyc ich widokiem. Wreszcie poczulam sie jak mrowka. Mysl o tym, ze niektore budynki powstaly na poczatku ubieglego stulecia, umacnialy moja wiare, ze jesli sie czegos naprawde chce to sie to osiagnie.

Cudowny byl widok z Empire State Building na miasto noca. To bylo w walentynkowy wieczor i z tej okazji podswietlono ostatnie pietra na rozowo. W prawdzie mrozow tak strasznych, jak kilka tygodni temu, nie bylo podczas naszego pobytu, ale niemalze kazdego dnia towarzyszyl nam snieg. Mialo to swe plusy, gdyz normalnie kolejka, by spojrzec z gory na miasto z tego wiezowca jest zazwyczaj bardzo dluga. My stalismy zaledwie jakies 20 minut i chyba z trzy ostatnie pietra przeszlismy na piechotke, bo jedna z wind sie popsula, a nam nie chcialo sie czekac. W walentyki sluzy to miejsce do wyznania milosci. Widzialam jedna szczesliwa pania, ktora w tym dniu dostala od swego ukochanego pierscionek zareczynowy.

Warto sobie nieco czasu zostawic na zwiedzanie muzeow. Mozna tam spedzic niemalze caly dzien i ciagle nie miec dosyc.

Miasto noca, most i w drodze do Central Park.
(c)Kataleja

Na pewno powroce tu kiedys. Miasto, ktore nigdy nie spi skradlo moje serce.  Podczas zwiedzania, wychodze z zalozenia, ze lepiej zobaczyc mniej i przezyc wszystko bardziej intensywnie, niz byc niczym "japonski turysta".

Ostatnio dostalam dobrze zapowiadajaca sie ksiazke "Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero" Magdaleny Rittenhouse. Zapowiada sie ciekawie. Polecam. A dla tych, ktorzy maja malo opowiesci to polecam relacje z wyprawy autorki bloga miasta ksiazek "Impresje nowojosrkie ".

P.S.
Warto obudzic sie wczesnie rano w niedzielny poranek i przespacerowac sie po pustych ulicah. Moze to miasto nie spi noca, ale w niedzielny, mrozny poranek smacznie sobie pochrapuje. Ja sie czulam tak, jakby miasto na ta jedna chwile nalezalo tylko do mnie...

NY w kolejnej odslonie i powrot do domu...
(c)Kataleja

9 komentarzy:

  1. Świetne fotki :) Od razu uruchamia się tryb "marzenia"

    OdpowiedzUsuń
  2. New York to moje marzenie od lat... Mam nadzieję, że niebawem się spełni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki. Rzeczywiscie jest to miejsce, ktore warto miec na swojej liscie rzeczy do zobaczenia.

      Usuń
  3. A jak dlugo bylas? Zastanawiam sie, czy cztery-piec dni wystarczy, czy lepiej tydzien (najlepiej to pewnie rok czasu, zeby wszystko zobaczyc ;))?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bylam kilka dni tzn. w srode wieczorem przylecialam a w niedziele po poludniu juz lecialalam w kierunku powrotnym.

      Nie wszystko udalo mi sie zobaczyc. Jest jeszcze kilka punktow na liscie, ale wychodze z zalozenia, ze lepiej mniej zobaczyc i ciszyc sie tym co sie widzi, niz pedzic od jednego miejsca do drugiego:)

      Wydaje mi sie, ze tydzien to taka optymalna dawka.

      Ja mialam to szczescie, ze dzieki "zlej pogodzie" (wczesniejsze mrozy i potem intensywne opady sniego w trakcie mego pobytu) sprawily, ze nie bylo, az tak duzych kolejek. Udalo mi sie w ten sposob nieco czasu zaoszczedzic np. stalam jakies 15-20 minut by wjechac na Empire State Building. Warto te kolejki uwzglednic podczas planowania dnia.

      Nie wiem czy lubisz odwiedzac muzea, ale tu czasem mozna spedzic caly dzien i miec ciagle niedosyt. Polecam zwlaszcza Metropolitan Museum of Art. Mozna zwiedzanie tego muzeum polaczyc ze wczesniejszym odwiedzeniem Guggenheim Muzeum. Sa one blisko siebie polozone.

      Nie wiem jak sie przygotowujesz do wyjazdu. Dla mnie pomocny byl przewodnik Dorling Kindersley "Top 10 New York". Polecam tez zainteresowac sie New York Pass. Ja z tego wprawdzie nie korzystalam, bo po przeliczeniu okazalo sie, ze mi sie nie oplaca, ale jesli bedziesz tam dluzej to moze Ciebie bedzie to wygodniejsze.

      Trzymam kciuki za wyjazd i daj znac prosze jak Ci sie podobalo.

      Usuń
    2. Dziekuje Ci bardzo za porady :) Notuje sobie wszystko, sprawdzam rozne trasy do zwiedzania. Zbieram taka serie "Weekend w..." i czesto na ich podstawie podrozuje i tak tez chyba bedzie z Nowym Jorkiem.

      Mysle, ze na pierwszy raz (bo mam nadzieje, ze wroce) sprobuje obejrzec te top 10 i potem sie po prostu poprzechadzam jak bohaterowie takiej masy moich ulubionych filmow i seriali ;) Zeby po prostu sie wczuc w atmosfere.

      Usuń
  4. wow, wow, wow :) NY jest na mojej liście marzeń i póki co raczej tam jeszcze zostanie, bo dopiero zaczynam przekonywać się do latania samolotem (na krótkich dystansach lęku już nie ma). Zdjęcia jak zwykle przepiękne, wręcz zapierają dech w piersiach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uwielbiam latac. Cudowne sa widoki z okna. Uwielbiam latac;) nad pasmami gorskimi. Nie znam sposobow na pokonanie leku przed lataniem, ale dobra lektura umila czas. Poza tym, ja potrafie spac niemalze w kazdych warunkach, to ani sie obejrze, a juz jestem na miejscu.
      Trzymam kciuki za Twe marzenia.
      P.S.
      Ciesze sie, ze zdjecia Ci sie podobaja.

      Usuń