niedziela, 20 września 2015

132. Kirgistan - czesc pierwsza

"Czy nie wiecie, że obecnie życie to podróż? 
Nie jesteś przecież obywatelem, tylko podróżnikiem."
sw. Jan Chryzostom

Zgodnie z obietnica zabieram sie za relacje z mojej podrozy do Kirgistanu. Ciekawych dlaczego Kirgistan byl moim celem odsylam do wpisu "Kirgi? Kirgi co?"

Podroz, z krotka przesiadka w Istambule, w kierunku Biszkek minela mi bardzo szybko. Niemalze caly lot czytalam. Minusem takiego spedzania czasu w samolocie byl fakt, ze po dotarciu na miejsce i ulokowaniu sie w hotelu, i 2 godzinach snu, pierwszy dzien w stolicy mam nieco zamazany. Niewyspanie zrobilo swoje. Moim marzeniem podczas dreptania po miescie, bylo usiasc i przyciac komara:)

Witaj w Biszkek
(c)Kataleja

Same miasto wywarlo na mnie mieszane uczucie. Duzo blokow, widac wplyw bylego ustroju, w postaci ogromych pomnikow, blokowisk. To co mi sie jednak podobalo to spora ilosc parkow i fontan. Zaskoczyl mnie fakt, ze mlode pary w dniu swojego slubu skladaja kwiaty u stop swoich bohaterow. Slyszalam, ze jest to zwyczaj, ktory wciaz zyje wsrod ludzi z bylego Zwiazku Radzieckiego. To co widzialam raczej to potwierdza.

Patriotycznie.
(c)Kataleja

Jedna z atrakcji miala byc wizyta na targowisku tzw. Osh Bazar. Troche mi to przypominalo Polske w latach 90-tych. Sporo wszystkiego i niczego. Widac duzo chinskich produktow.

Szczerze powiedziawszy nic, poza przepysznymi orzeszkami i suszonymi owocami, nie znalazlam dla siebie. Probowalam znalezc cos fajnego na prezent dla mych bliskich, ale jakos mi sie nie udalo. Jakos nie gustuje w filcowych kapciach, czy czapkach i podejrzewam, ze obdarowana taka pamiatka osoba, wczesniej czy pozniej schowalaby to wstydliwie w kat:) O gustach sie jednak nie dyskutuje i moze komus innemu spodobalyby sie tego typu rzeczy. Jak dla mnie Kirgistan to kraj, gdzie mimo checi wydania troche pieniedzy na pamiatki, sprawil, ze wrocilam z pustymi torbami. Powiedzialabym, ze pieniadze przejadlam.

Osh Bazar.
(c)Kataleja

Owoce tu sa przepyszne. Zajadalam sie arbuzami, jablkami (takimi jak kiedys u babci na wsi). Polecam tez kirgiski miod. Jest niesamowity!


Cuda arbuzowe.
(c)Kataleja

Zaledwie po jednym dniu spedzonym w stolicy, udalismy sie w dalsza podroz busikiem. Cel byl Karakol. Po drodze zatrzymalismy sie na chwile przy wiezy Burana. Poczatki jej siegaja 11/12 wieku. Po waskich schodkach mozna sie wdrapac na jej szczyt i podziwiac przepiekne widoki na doline Tschu. Wieza lezy na terenach bylego miasta Balsagun i przypomina o czasach dawnego jedwabistego szlaku.

Bardzo fajnie pisze o wiezy autor bloga kolem sie toczy. To byl blog do ktorego najczesciej zagladalam przed moim nieoczekiwanym wyjazdem.

Wieza Burana, cmentarz kirgiski.
(c)Kataleja

Na zdjeciu powyzej, w lewym gornym rogu, mozna zobaczyc typowy cmentarz kirgiski. Znacznie sie rozni od naszych cmentarzy.

I tak po dniu podrozy znalezlismy sie w prostym, ale przytulnym hoteliku w Karakol, by po przespanej nocy ruszyc w dalsza podroz i zamieniec wygodne hotelowe pokoje na namiot.

Odrobina luksusu w hotelowym pokoju.
(c)Kataleja

Ale to juz inna historia.

CDN

2 komentarze:

  1. Z wielka przyjemnoscia czytam :) I wstyd sie przyznac, dopiero teraz wiem gdzie umiejscowic Kirgistan na mapie (i ze Kirgizja juz go nie powinnam nazywac).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma sie czego wstydzic:) u mnie orzed wyjazdem to tez bylo, gzies tam na wschodzie. Piekny kraj. Zakochalam sie w kirgijskich lakach. Sa niesamowite. Fotki beda w kolejnej czesci.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń