piątek, 30 października 2015

Kolejne podejscie czyli nobody is perfect

"Człowiek bro­ni błędów, które kocha."
Seneka Mlodszy

Zgodnie z obietnica pod koniec miesiaca male podsumowanie tego co sobie postanowilam. Szczerze powiedziawszy mialam mieszane uczucia do tego czy to zrobic. Miesiac nie byl zly, duzo udalo mi sie zrobic, ale... to co osiagnelam nie bylo na mojej liscie celow pazdziernikowych. I tak jakos mi glupio z tego powodu.

Dzisiaj kilka razy slyszalam zdanie "Nobody is perfect".  W sumie zgadzam sie z tym, ale mam obawe, ze jesli zbyt czesto bede sie na nie powolywac to zrobie z niego mantre, za ktora bede chciala ukryc swoj slomiany zapal.

Ale wracajmy do tematu, ktory przyswieca tej notce. Zatem do dziela ...


Docen chwile.
  (c)Kataleja



Mialo byc w pazdzierniku jezykowo. Ambitnie chcialam moje plytki jezykowe odkurzyc i grzecznie skrzyzowac pupe z krzeslem, ale mnie podkusilo i sobie system na moim komputerze zaktualizowac chcialam. I jak juz w poprzednim poscie wspomnialam, skaczylo sie to ogolna katastrofa. Wszystko musialam instalowac od nowa.  Prawie na dwa tygodnie musialam zapomniec o komputerze. Stad tez miedzy innymi brak obiecanej dalszej relacji z Kirgistanu. Powoli zamierzam jednak nadrabiac zaleglosci blogowe. 

Cos nieco jednak robilam, by swe jezykowe umiejetnosci utrwalic. Mam jednak odczucie, ze bylo to stanowczo za malo. W listopadzie czeka mnie zatem przygoda z "Mi vida loca" i moja ksiazka do hiszpanskiego.  Z kursu na plycie bede musiala zrezygnowac, gdyz okazalo sie, ze mam ja uszkodzona wrrr...... Angielski dalez z eTutorem.

Sport - tu w sumie dobrze. Biegam regularnie, udalo mi sie tez dwa razy na rower wsiasc i pojechac, gdzie oczy poniosa. A ze komputer wreszcie dziala to moge korzystac z moich plytek.

Zakupowa dieta to chyba dieta z nazwy byla. Niestety zlamalam sobie dane slowo. Na usprawiedliwienie mam tylo, ze kupilam rzeczy do biegania w wersji zimowej. Brakowalo mi tego, a ze okazja sie zdazyla to ja wykorzystalam.

Ksiazek tez sporo kupilam i to takich nieplanowanych. Podczas spaceru po miescie wstapilam nieostroznie do sklepiku z roznosciami i przepadlam. Czy Wam zdarzylo sie kupic ksiazke kucharska ze wzgledu na  ilustracje?

Tak, tak dobrze przeczytaliscie ksiazke kucharska, a nawet trzy ksiazki. Przepisy nie byly dla mnie wazne, liczyly sie przeslicze obrazki.

Kulinarnie?
  (c)Kataleja

Niesamowicie  spodobal mi sie pomysl jaki miala galeria sztuki z Amsterdamu, czyli wydanie ksiazek kucharskich, gdzie swoje ulubione przepisy ilustruja artysci swoimi obrazami. Juz same okladki jak dla mnie to male arcydziela. Podaje Wam link do galerii ARTCASA. Czesc obrazow mozna tu odnalezc. Jak Wam sie one podobaja?

Smiesznie to zabrzmi, ale dzieki tym ksiazka, moja motywacja do rysowania wzrosla. Owocna byla druga polowa pazdziernika. Bedzie z czego wybierac w polowie listopada do rysunkowego podsumowania.

A propo wydatkow. Na blogu Kasi worqshop znalazlam kolejne dla siebie inspiracje. Zakupilam sobie bowiem polecana przez nia ksiazke "The creative license" Danny Gregory. Dzis odebralam ja z ksiegarni. Po przeczytaniu jej pojawi sie u mnie recenzja.

A jak juz przy tym moim rysowaniu jestem to od jutra zaczynam nowe wyzwanie "rysuj przez 30 dni". Tu bede korzystac z innej ksiazki "You can draw in 30 days". Marzy mi sie, by po mojej styczniowej podrozy, oprocz zdjec wrocic z zapelnionym szkicownikiem. Jak zwykle trzymanie kciukow bedzie pomocne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz