środa, 18 grudnia 2013

096. Znak zycia i ostatni okruch wspomnien

"Podróżować to żyć."
H.Ch. Andersen

Juz troche czasu minelo od mojej ostatniej notki i jakos czuje, ze powinnam dac znak zycia. A wiec melduje sie na posterunku:) Grudzien mija w zastraszajacym tepie, co nie jest byc moze, az tak zle, biorac pod uwage zblizajace sie swieta.

Jak tam z moim samorozwojem? Tu wypada tylko napisac, ze nieco to wszystko przystopowalo (czytaj nic nie robie lub prawie nic). Z tego faktu nie jestem zadowolona. Dobrze sie sklada, ze niebawem urlop przede mna, gdyz bede mogla w spokoju zaplanowac przyszly rok i podsumowac ten juz odchodzacy. Jednym slowem wreszcie zatrzymam sie w biegu... Potrzeba mi nieco dystansu do moich pomyslow i marzen. Jak zwykle mam ten problem, ze za wiele na siebie biore, a potem to sie rozmywa i zamiast mobilizowac to dziala wrecz dziala demotywujaco. Czas to zmienic. Tym bardziej, ze chce, by ten przyszly rok byl dla mnie wyjatkowy. Obchodze bowiem okrogle urodziny, a jak to zwykle przy tego typu okazjach dobrze to trzeba wykorzystac.

Ostatnio czytalam ksiazke Grocholi "Troche wiekszy poniedzialek". Spodobal mi sie rozdzial pod tym samym tytulem co owa ksiazka. Mamy jakos tendencje, wedlug pani Kasi, z cyzm sie zgadzam, , by cos zaczynac od poniedzialku. Sywester/Nowy Rok to zatem taki wiekszy poniedzialek. 

W zwiazku z tym wpadl mi do glowy pomysl, na utrzymanie mojej motywacji. Chce sprawic, by dla mnie kazdy dzien byl poniedzialkiem. Takim idealnym dniem, gdzie realizuje swoje postanowienia, zblizam sie do moich celow.

Dzis chcialabym Wam pokazac ostatnia czesc, moich wspomnien z wyprawy do Indii. Tym razem czas na gory Himalaje. Na jednym ze zdjec mozna zobaczyc nasz "Base Camp". Z tego miejsca bylo jeszcze kilka godin marsz do obozu wysokosciowego na 6200 m.n.p.m. Widoki z tamtad przecudne.


Himalaje.
(c)Kataleja

A ze to najprowdopodobniej moj ostatni post w tym roku, to chcialabym Wam zyczyc pogodnych swiat z bliskim dla Was osobami i udanego wslizgu w Nowy Rok. Niech bedzie on dla nas wyjatkowy. Niech bedzie cudmy poniedzialkiem;)

Pozdrawiam serdecznie,
Kataleja


niedziela, 1 grudnia 2013

095. Adwent

"Popatrz na psa uwiazanego przed sklepem
o swym panu mysli
i rwie sie do niego
na dwóch lapach czeka
pan dla niego podwórzem laka lasem domem
oczami za nim biegnie
i teskni ogonem

pocaluj go w lape
bo uczy jak na Boga czekac."


Ks.Jan Twardowski

Oczekujac...
(c)Kataleja

Czas znow zatacza swoj krag i niebawem swieteczna atmosfera zagosci w naszych domach.

Rok temu otwieralam z Wami swoje adwentowe okienka. Teraz czas na ich krotkie przypomnienie.

21 

 Spokojnego oczekiwania na pierwsza gwiazdke... Nie dajmy komercji zabic radosci ze swiat.

niedziela, 10 listopada 2013

094. Dajmy listopadowi szanse!

"Czy jeszcze pamietasz, ze zostales stworzony do radosci? "
Phil Bosmans

Juz rok czasu uplynal od mojej pierwszej edycji miesiaca dobroci dla siebie, ale juz wtedy postanowilam sobie, ze bede ten z pozoru szaro-bury miesiac przeznaczac na umilanie sobie zycia. Listopad to czas po zazwyczaj przepieknej zlotej jesienni, czas oczekiwania na zblizajace sie swieta. To czas, kiedy za oknem ponuro, i kiedy pierwsze jesienne smutki chca zapanowac nad naszym nastrojem.

Dajmy listopadowi szanse!

Badz jesienia niczym kwiat na pustkowiu...
(c)Kataleja

Juz tydzien, kiedy to krok po kroczku wplatam w dzien powszedni malenkie przyjemnosci...

Czytam z kubkiem dobrej herbaty w rece. Tak przy okazji polecam ksiazki Isabel Allende. Dzis skoncyzlam jej ksiazke "Portret w kolorze sepii". Zuroczla mnie jej ksiazka o silnych kobietach, historii Chile. W kolejce czekaja juz nastepne ksiazki do przeczytania.

Odkrylam dla siebie cudowna Agnes Obel. Jej muzyka pasuje do tych dlugich wieczorow. Mozna zamknac oczy i oddac sie marzenia.

Z rzeczy bardziej przyziemnych to umowilam sie na badania kontrolne. Dentyste etc. warto od czasu do czasu odwiedzic.

Cwicze tez codziennie i z radoscia zakreslam kolejne kratki. mam nadzieje, ze pod koniec miesiaca pochwale sie, iz udalo mi sie przez caly miesiac sumiennie cwiczyc.

7 tygodni tez staram sie nie zaniedbywac, ale tu czasem dopada mnie chwila slabosci:)

Cieszmy sie wiec listopadem. Jestem ciekawa jak Wy sobie radzicie w te jesienne dzionki i wieczory?

niedziela, 27 października 2013

093. Czas na kolejna dawke wspomnien....

"Wielu trzyma sie uparcie raz obranej drogi, lecz tylko nieliczni daza konsekwentnie do swego celu."
Friedrich Wilhelm Nietsche

We wrzesniu pojawila sie pierwsza fotorelacja z mojej podrozy do Indii, dzis kolej na nastepna.

Przez chwile zastanawialam sie jaki bedzie przewodni temat tej drugiej czesci i doszlam do wnoisku, ze pokaze ludzi, ktorych spotkalam na swej drodze.
 
Zycie w Leh.
(c)Kataleja

Pierwszy kolaz to garstka wspomnien z Leh (3500 m.n.p.m.). Leh jest miasteczkiem polozonym w polnocnych Indiach, niedaleko Himalajow. Kiedys byla to stolica niezaleznego dawniej ksiestwa Ladakhu, ktorego tereny dzis naleza w wiekszosci do Indii. Niewielka czesc tylko jest na terytorium Chin. Jest to dobre miejsce do zaaklimatyzowania sie, jesli ma sie zamiar wyruszyc dalej. Chalasliwe miasteczko, ale pelne uroku. 

Znaczna czesc mieszkancow to wyznawcy buddyzmu. Sporo jest tu uchodzcow z Tybetu. Mozna tu kupic wiele pamiatek z Tybetu. Leh pasuje mi bardziej klimatem do Nepalu niz to co sobie wyobrazamy pod slowem Indie.


Khardung La - 5602/5359 m.n.p.m
(c)Kataleja

W ramach aklimatyzacji wyruszylismy w strone ponoc najwyzej polozonej przejezdnej przeleczy Khardlung La (5602 m.n.p.m).  Tak podaja miejscowi i dane te mozna zobaczyn na tablicy opisujacej przelecz. Ostatnio jednak skorygowano dane, co by sie zgadzalo z tym co podawal nasz wysokosciomierz, i obecnie zamiast dumnych 5602 m.n.p.m przelecz ma tylko;) 5359 m.n.p.m. Jak na pierwsze dni wysokosc ta byla wystarczajaca, by odczuc skutki choroby wysokosciowej w postaci bolu glowy.

Zanim dotarlismy na przelecz, musielismy poczekac z dobra godzine zanim droga zostala oddana do uzytku. Na zdjeciach mozna zobaczy robotnikow, ktorzy poszerzaja droge. Niesamowite wywarlo to na mnie wrazenie. Przy pomocy dynamitu sa  odrywane kawalki blokow skalnych, by potem za pomoca specjalistycznych narzedzi dokaczyc dziela.

W drodze...
(c)Kataleja

Gdy ruszylismy na szlak, idac w kierunku naszej gory, nocowalismy niedalego pewnej wioski. Na zdjeciu wyglada ona bardzo malowniczo, zwlaszca wtedy, gdy pojawila sie tecza. Ja czulam sie jednak dziwnie w tym miejscu. Poza mala restauracyjka, ktora miescila sie w starym namiocie, jej wlascicielem i paroma ciekawskimi paniami, nie widac bylo nikogo wiecej w wiosce. Wygladalo to wszystko tak jakby mieszkancy oposcili to miejsce. 

Zycie nomadow.
(c)Kataleja

Przeciwienstwem dziwnej wioski, byl oboz nomadow. Tu tetnilo zycie. Dzeci biegaly wokol nas zaciekawione, a my zostalismy zaproszenie do jednego z namiotow na ichniejsza herbatke. Swoja droga wypilam ja przez grzecznosc, gdyz smak jej byl nieco dziwny. Byla to slona ciecz z mlekkiem jaka. Jako ciekawostke podam, iz w tej wiosce kobiety maja po kilu mezow (przewaznie bracia zenia sie z jeda kobieta). Dlaczego tak sie dzieje? Jest to spowodowane tym, iz bardzo malo kobiet sie rodzi.

Wracajac z owej wioski spotkalismy pewnego mnicha, ktory odwiedza okoliczne obozowiska i pomaga najzdolniejszym dziecom w nauce.

Niebawem ukaze sie ostatnia czec wspomnien. tym razem bedzie o gorach i ich pieknie.



poniedziałek, 21 października 2013

092. Dlaczego nie widze postepow w angielskim.

„Skoro i tak musisz myśleć, to dlaczego nie miałbyś myśleć wielkimi kategoriami?”
Donald Trump

O moim angielskim pisze i pisze, a efektow jak nie bylo tak nie ma. W ramach 7 pracowitych tygodni, jednym z moich celow jest praca nad angielskim.

Ostatnio zastanawialam sie nad tym, co robie zle. I doszlam do wniosku, ze gubi mnie pazarnosc;)  Za duzo i za szybko chce sobie przyswoic rozne rzeczy na raz. Napalam sie do angielskiego, ucze sie przez kilka dni jak szalona, przeliczam ile slowek na dzien i po chwili siadam na laurach, bo:
- a to czasu nie ma,
- a to zmeczona jestem,
- a to trzeba koniecznie cos pilnie zrobic: czytaj podlac kwiaty, wyprac cos, poscierac kurze... reszte zostawiam w domysle czytelnikowi.  Mozesz chetnie dopisac do tej listy swoje wymowki. Podejrzewam, ze pod wiekszoscia z nich bede sie mogla podpisac.

Tym razem postanowilam podejsc do problemu nieco inaczej. Ograniczam ilosc materiaolw do ksiazki "Englisch mit System", J.Stevens, Langenscheidt plus jedna ksiazka do gramatyki. W poniedzialek chodze na kurs, by moc nieco swoj mowiony angielski podszkolic. W drodze do/z pracy slucham "Angielski - Kurs podstawowy mp3", Edgard. mysle, ze mi to na poczatek wystarczy.

Nie dajcie sie jesieni:)
(c)Kataleja


Z niemieckim bede podobnie postepowac. Tandem w srode, Beza dla powtorek z gramatyki plus "Das Oberstufenbuch. Deutsch als Fremdsprache", A.Buscha, G. Linthout, Schubert Verlag. Poza tym wiecej bede czytac po niemiecku. Dodatkowo mam zamiar wiecej pisac w tym jezyku. Minimum trzy zdania dziennie. W ten sposob bede mogla aktywnie poszerzac slownictwo.

Kusi mnie, by jeszcze cos do listy dolozyc, ale.... znow pewnie by sie skonczylo na tym, ze za dluzo planuje.

Na poczatku grudnia dam znac jak mi poszlo.  Jeszcze tylko 6 tygodni z moich siedmiu.

P.S.
Mieszkanie odgruzowane. Biegam regularnie. Wiec jakos te 7 tygodni dziala pozytywnie. Oby wytrzymac do konca. W tym tygodniu jezyki wysuwaja sie na plan glowny.

P.S.2
Jestem ciekawa jak Wy sobie radzicie z nauka jezykow? W jaki sposob sie motywujecie?



poniedziałek, 14 października 2013

091. I co dalej?

„Trzymaj się z dala od ludzi, którzy próbują pomniejszać Twoje ambicje. Mali ludzie zawsze tak robią, a naprawdę wielcy sprawiają, że czujesz, że i Ty możesz być wielki.”
Mark Twain

Jak ten czas leci. Juz setka niebawem "na karku" ;) dzis 91 post...
i co dalej z tym moim samorozwojem? Ostatnio nieco przystopowalam i mam uczucie, ze stoje w miejscu. Nie poddam sie jednak to jest pewne i zamierzam dalej sobie dziabac w swoim tempie, tylko bardziej sprecyzowac to czego chce.

"W pazdzierniku mysli z ptakami na poludnie odlatuja." Przyslowie.
(c)Kataleja


W ten weekend moi gosci odjechali, zrobilo sie cicho i pusto, ale za to zyskalam wiecej czasu dla siebie, ktory zamierzam dobrze wykorzystac.

Juz raz przymierzalam sie do 7 prcowitych tygodni, ale mi nie wyszlo.  Teraz oglaszam drugie podejscie.  Start 14.10, koniec 1.12.Milo bedzie sie wslizgnac w czas adwentu po pracowitych tygodniach.

Cele zbytnio sie nie zmienily od pierwszego podejscia:
  • sport : bieganie (4 razy w tygodniu) i cwiczenia ogolnorozwojowe  i moze wreszcie uda mi sie noworoczne postanowienie spelnic i zrobic szpagat. Kiedys to nie stanowilo problemu, ale z wiekiem;)
  • jezyki: angielski (ten jezyk bedzie na pierwszym planie), niemiecki. Jak mam zamiar podejsc do ich nauki opisze w piatek. Chce tez postawic sobie mierzalne cele, by mi sie to znowu to wszystko nie rozmylo na zasadzie robie duzo, a jakos efektow nie widac.
  • Projekt T - tu mam sprecyzowany plan. Chce "przerobic" pare ksiazek. Lista juz jest i teraz nalezy ja konkretnie realizowac. Czas poinstalowac na komputerze potrzebne programy do nauki. W pracy tez bede egzekwowac "pol godziny dla przyszlosci", podczas ktorej, bede sie uczyla nowych, przydatnych w pracy rzeczy.

Czas odlotow.
(c)Kataleja

Poki co w tym tygodniu mam zamiar dodatkowo odgruzowac mieszkanie, bo jakos lepiej mi nauka idzie, gdy czysto i przyjemnie.  A wiadomo, ze "po gosciach" jest zawsze nieco zamieszania w domu.

Tesknie tez za moim projektem fotograficznym. Dzeki niemu inaczej patrze na swiat, widze wiecej szczegolow. hmm....cos trzeba bedzie wymyslec. Moze macie jakies pomysly na temat projektu fotograficznego?

Poki co uracze Was zdjeciami, ktore robilam w drodze powrotnej z Polski. Cudownie to wygladalo. Na zdjeciach sa dzikie gesi. Niestety spoznilam sie z aparatem, gdy nad nami przelatywalo stato czapli.

poniedziałek, 7 października 2013

090. I want do it.

"Twoj los ksztaltuje sie w momentach podejmowania decyzji."

Anthony Robbins

Czy zdarzylo sie Wam podjac decyzje, byc w pelni przekonanym co do jej slusznosci, by potem popasc w stagnacje i nic nie robic? Mnie niestety sie do zdarza. Czasem mam uczucie, ze przegaduje swoje zycie opowiadajac o tym, jak to cudownie bedzie, gdy zrobie to lub tamto, a potem zmeczona snuciem planow i wizji cudownego zycia, nic nie robie, by po pewnym czasie ocknac sie z letargu i lamentowac nad tym ile to czasu zmarnowalam.

Jest pare punktow, ktore od dawna stoja nam mojej liscie i niby cos robie, a nie robie. Czas to zmienic. Jesien jest cudowna pora na samorealizacje. Od przyszlego tygodnia reaktywuje moj projekt siedmiu tygodni. Nieco go zmodyfikuje i tym razem dopne swego. Czuje, ze rozpiera mnie pozytywna energia.

A dlaczego dopiero od przyszlego tygodnia? Bo goszcze u siebie rodzicow i cudownie spedzam z nimi czas. Jestem wdzieczna losowi, ze mam z nimi tak dobry kontakt i zawsze moge liczyc na ich pomoc. Rozmawiajac z nimi przez te dni, ktore sa u mnie, nabieram sily do dzialania. Jedeny minus ich pobytu, iz z braku urlopu, mam dla nich tylko wieczory plus weekend. Mimo wszystko lepsze to niz nic. W sumie dzieki nim odwiedzilam znowu miejsca, na ktore nigdy nie ma czasu:) To uswiadomilo mi, ze w sumie jak sie chce to mozna ten czas wygospodarowac, nawet jesli sie pracuje.


Dynia...
(c)Kataleja

Koniec wiec z wymowkami "nie mam czasu". Cos takiego nie istnieje. Jesli nie masz czasu tzn. ze w sumie Ci na czyms, az tak bardzo nie zalezy.

"Prawdziwa decyzja jest mierzona poprzez fakt podjęcia nowego działania. Jeśli nie ma działania – tak naprawdę nie podjąłeś decyzji."

Anthony Robbins

Tak wie niebawem bede pisac o tym co robie i jak realizuje moje cele, a nie o tym jaki to cudowny plan sobie wymyslilam;)

P.S.
Znalezione w internecie (niestet ynie znam autora)

"Which step have you reached today?

I won't do it.
I can't do it.
I want do it.
How do I do it?
I'll try to do it.
I can do it.
I will do it.
Yes, I did it!"

U mnie dzis "I want do it".....


środa, 25 września 2013

089. Wakacyjnych wspomnien czar - czesc pierwsza

"Podróz przeciez nie zaczyna sie w momencie, kiedy ruszamy w droge, i nie konczy, kiedy dotarlismy do mety. W rzeczywistosci zaczyna sie duzo wczesniej i praktycznie nie konczy sie nigdy, bo tasma pamieci kreci sie w nas dalej, mimo ze fizycznie dawno juz nie ruszamy sie z miejsca. Wszak istnieje cos takiego jak zarazenie podróza i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej."
Ryszard Kapuscinski

Zgodnie z zapowiedzia pierwsza porcja wspomnien z wakacji. Wybralam zdjecia zrobione w Delhi i niech one same za siebie mowia.


P.S.
Jakos sie kolorowo zrobilo:)


Delhi
(c)Kataleja

Delhi
(c)Kataleja

Delhi
(c)Kataleja

poniedziałek, 23 września 2013

088. Plany na jesien.

"Miej cierpliwość do wszystkiego, ale przede wszystkim miej cierpliwość do siebie. Nie trać odwagi przy rozważaniu własnych niedoskonałości, ale natychmiast zacznij im zaradzać - i codziennie zaczynaj tę działalność od nowa."
św. Franciszek Salezy

Dzisiaj w dawce motywacji przeczytalam powyzszy tekst. Czasami mam wrazenie, ze nic przypadkiem sie nie zdarza. Juz przy ostatnim poscie pisalam o dobrym wplywie BGS. Czasami mam uczucie, ze intuicyjnie blogowi znajomi wyczuwaja moje problemy i niemalze jak na zamowinie pojawia sie artykul, notka o nurtujacym mnie problemie lub jakies zdanie wplywa na mnie motywujaco. Wszedzie czeka na nas dawka motywacji, wystarczy sie tylko dobrze rozejrzec.

Od jakiegos czasu zastanawiam sie nad sensem mojego blogowania, ale jakos nie mam na tyle sily, by powiedziec dosc. Cieszy mnie, ze chociaz kilka osob tu zajrzy i dobrym slowem potrafi mnie zmotywowac do dzialania. Tak wiec pozostane tu jeszcze troche. Ale nie o tym chcialam dzis napisac...

Jesien u Kataleji.
(c)Kataleja

Dzis przede wszystkim to zdanie wywarlo na mnie duze wrazenie:

"Nie trać odwagi przy rozważaniu własnych niedoskonałości, ale natychmiast zacznij im zaradzać - i codziennie zaczynaj tę działalność od nowa."

Ostatnio skupiam sie na tych wiekszych lub mniejszych niedoskonalosciach, uzalam sie nad soba zamiast dzialac. W prawdzie w najblizszym czasie nie bede miala specjalnie czasu, by aktywnie zabrac sie do nauki, ale moge sobie przemyslec co jest dla mnie wazne. Na poczatku pazdziernika bede miala u siebie rodzicow jakies 2 tygodnie czyli czasu na rozmyslania mam sporo;) Po ich wyjezdzie tzn. od 21 pazdziernika wznawiam moj projekt 7 pracowitych tygodni z naciskiem na angielski i "rozbududowanie mojej nozki w T-Projekcie".Od jutra aktywnie wdrazam polgodziny dla przyszlosci.

Wspominalam tez juz jakis czas temu o zeszycie marzen (zainspirowana przez 2 blogerki z naszej BGS)...mojej nazwy nie jestem do konca pewna... niebawem (czytaj w drugiej polowie pazdziernika) sie nim pochwale.

Aby czas do 21 pazdziernika nie byl czasem, kiedy to nic nie robie to ponadrabiam zaleglosci czytelnicze. Powoli zmniejszam moj stosik gazet, ktory przybral zastraszajace rozmiary. Przez weekend pozbylam sie gazet, ktore sa starsze niz pol roku. W kolejce czeka pare ksiazek do dokaczenia.

W ramach akcji pokochaj jesien zamierzam porobic pare fotek, by pokazac jej piekno i to w promieniach solnca, i to nostalgicznie deszczowe. Potrzebuje pomyslow na nowe cykle fotograficzne po zakonczeniu mych dwoch projektow. Zatem nowy cykl to "Jesien u Kataleji".

Zdjecia z Indii przeszly pierwsza faze sortowania. Teraz jestem na etapie ukladania je w kolaze, by pokazac na blogu moje wrazenia. Zaczne chyba od Delhi i Leh. Potem pokaze Himalaje od strony Indii. Rozswietli nam to nieco jesien, a i ja z ochota powspominam, planujac przy okazji nastepne wojaze.

Na dzis koniec... i do dziela.

wtorek, 17 września 2013

087. Nie poddawac sie.

„Być człowiekiem oznacza mieć wątpliwości i mimo to iść dalej swoją drogą.”
P.Coelho

Od urlopu minal niemalze miesiac, a ja zagubiona w stresie, ktory mnie przyjal z otwartymi rekami, zapomnialam o tym co sobie postanowilam na poczatku roku. Plany samorealizacji zawisly gdzies niesmialo na wieszaku w przedpokoju i tylko od czasu do czasu przypominaly o sobie jak niechciane cmienie zeba. Jak na zamowienie pojawila sie ciekawa notka na blogu Wykorzytaj To! i az chcialo sie krzknac: Nie, nie poddam sie! Zaraz potem dawke motywacji dostalam od Pawla i pomyslalam, ze dobrze, za mamy nasza BGS.

Trzeba przemyslec co poszlo nie tak, zrewidowac plany i dalej walczyc. Bo kto jak nie my, i kiedy jak nie dzis:)

Chyba jednym z moich slabych punktow jest to, ze chce jak najwiecej zrobic, w jak najkrotszym czasie i w pewnym momencie wpadam w siec, ktora sama na siebie nieumyslnie zastawilam. Ide na ilosc, a nie na jakosc. Ucze sie dla samego uczenia, a wiedza znika wraz z zamknieciem podrecznika. wrr....

Jarzebina.
(c)Kataleja

Ciesze sie, ze jesien powoli wkrada sie do naszego zycia. Wielu jej nie lubi, ale moim zdaniem to jedna z najbardziej sprzyjajacych por roku, gdzie mozna sie wpelni realizowac. Nie ma juz wymowek w rodzaju, ah..za oknem tak pieknie, iz szkoda w domu z ksiazka siedziec.

Przerwe w tym miejscu moje pisanie i zabieram sie do dzialania. A co Ty dzis zrobisz, by byc blizej swoich marzen?

Pozdrawiam slonecznie pomimo aury za oknem,
Kataleja

niedziela, 15 września 2013

086. Cos sie konczy, cos zaczyna.

"Czas jest brama,
przez ktora przyszlosc odchodzi w przeszlosc."
Leonardo da Vinci

Udalo mi sie spelnic jedno z moich marzen, by zrobic zdjecie mego drzewa w kazdej z czterech por roku. Jestem z siebie dumna, ze pomimo chwil lenistwa, potrafilam sie zmobilizowac, by wziac aparat do reki i pojsc zrobic zdjecie. Zdjecie letnie zrobilam niemalze w ostatniej chwili. W prawdzie jesien kalendarzowa za pare dni, ale aura za oknem juz jesienna. Jestem bardzo zadowolona z efektu mojej pracy.

Cztery pory roku u Kataleji.
(c)Kataleja

Dzis rowniez zamykam projekt 365 dni. Tu bylo nieco trudniej, gdyz kazdego dnia staralam sie zrobic jedno zdjecie, by pod koniec miesiaca w zakladce podsumowujacej wybrac jedno z moich ulubionych zdjec. Niekoniecznie musialo byc to najladniejsze zdjecie z mojej kolekcji, zawsze jednak byl to okruch mojej przeszlosci, ktory mi sie z czyms milym lub wyjatkowym kojarzyl. Ktore z tych 12 (+1) zdjec jest moim naj... ? Ciezko powiedziec. Chyba listopadowa pajeczynka jest mi najblizsza sercu. Jesem ciekawa, ktore Wam sie najbardziej podoba.

W poprzednim poscie obiecalam Wam mala fotorelacje z mojej ostatniej podrozy. Postaram sie w najblizszym czasie stworzyc mala serie zapiskow podroznych. Poki co mala namiastke macie w zakladce "Projekt 365 dni i cztery pory roku", gdy spojrzycie na lipiec i sierpien, i pod koniec notki.


Indie,Ladakh: okolo 6000 m n.p.m.
(c)Kataleja

Zdjecie powyzej bylo zrobione, gdy schodzilismy z obozu bazowego. Tak pieknych widokow jak wtedy to juz dawno nie widzialam. Z jednej strony osniezone szczyty, a z drugiej intensywnie blekitne jezioro. Niesamowite uczucie.

Indie, Ladakh: w drodze z obozu bazowego.
(c)Kataleja

piątek, 30 sierpnia 2013

085. Po malej przerwie...

„Nie obawiaj się dawać z siebie wszystkiego, przy zajmowaniu się drobnymi z pozoru sprawami. Za każdym razem, kiedy się z jedną z nich uporasz, wzmocnisz się.”
Dale Carnegie

Juz nieco czasu minelo od mojego ostatniego wpisu, a bylo to wszystko spowodowane moim urlopem, ktory niezwykle milo wspominam. Tak wiec czas na znak zycia ode mnie.

3 tygodni z himalajskimi widokami zrobily swoje. W tym roku wybralam sie do Indii, a dokladnie w rejony Ladahku, gdzie niemalze przez 3 tygodnie tuptalam dzielnie po trekingowych sciezkach. Byly to Indie nietypowe, bo w tych okolicach jest duzo uchodzcow z Tybetu. Ma to duzy wplyw na kulture w tym rejonie.

W Dehli bylam natomiast krotko i szczerze powiedziawszy mam mieszane uczucia i to z przewaga tych negatywnych. Przed wyjazdem, by sie mentalnie przygotowac na wyjazd przeczytalam ksiazke "Lalki w ogniu", Pauliny Wilk. I taki obraz Indii zobaczylam w Dehli: mieszanine bogactwa, skrajnej nedzy. Widzac to wszystko uswiadamiam sobie jakie szczescie mnie spotkalo, ze nie musze sie martwic, by przezyc nastepny dzien.

Zastanawiam sie czy Was nie zabrac w te podroz i w kolejnych wpisach zrobic mala fotorelacje z moich "czynow bohaterskich".  Pobilam swoj rekord i udalo mi sie wtuptac na wysokosc 6200 metrow nad poziomem morza:) Jestem z tego bardzo dumna. Poza tym:
Lecialam samolotem z Dalai Lama o czym dowiedzialam sie po fakcie. Utknelam w Leh nie mogac wyleciec z tamtad samolotem. Technika, technika, ale sila natury jest silniejsza. Dzieki temu wrocilam dwa dni pozniej do domu. Poznalam wspanialych ludzi, widzialam oboz nomadow...

Indie, Leh....
(c)Kataleja

A od niedzieli zabieram sie swiadomie za swoja samorealizacje:) Podziele sie planami i swoimi przemysleniami. Fotke lipcowa i sierpniowa wstawie niebawem, by w ten sposob zamknac projekt 365 dni. Pojawi sie tez zdjecie mego drzewa. Tu musze sie spieszyc, by jesien mnie nie zastala.

Zatem do wystukania niebawem.

Kataleja

czwartek, 18 lipca 2013

084. Ciesz sie zyciem

"W życiu piękne są tylko chwile. "
 R.Riedel

Rozleniwia mnie ta piekna pogoda. Odliczam dni do urlopu, troche czytam...

Ostatnio bedac w malenkiej ksiegarence odkrylam niezwykla ksiazke "Das ist das Leben!: C'est la vie" autorstwa Françoise Héritier. Autorka jest naukowcem, wydala juz wiele ksiazek zwiazanych z jej zawodem, ale....

Ta ksiazka jest o zyciu, a wlasciwie o chwilach, z ktorych sie ono sklada. Pretekstem do napisania jej byla pocztowka z urlopu od zapracowanego przyjaciela, ktory pisze, iz wykradl tydzien ze swojego zycia, by sobie odpoczac.

Sformulowanie "skradziony tydzien" zrodzilo pytanie: kto komu i wlasciwie co kradnie? Moze to my sami okradamy swoje zycie koncentrujac sie tylko na pracy, zapominajac o tym co jest podstawa zycia. Okradamy sie z chwil, ktore pojawiaja sie na moment, by rozjasnic nam zycie, a my je w rozpedzie omijamy, niezauwazamy.

Jedna z wielu cudownych chwil....
(c)Kataleja

Françoise pisze list  do przyjaciela, probujac jemu i sobie wyjasnic co stanowi sens naszego istnienia.

Zaczyna wyliczac drobiazgi, ktore czasem dziennie sa naszym udzialem, chwile, ktore odeszly wraz z dziecinstwem, to co stalo sie przed chwila...

Pisze o smaku czeresni zerwanych prosto z drzewa, o ksiazce przyczytanej na plazy, o niezapomnianej chwili w teatrze, o chwili szczecia we dwoje, o spacerze boso po trawie (hmm... nie pamietam, kiedy sama ostatni raz tak sie przechadzalam), o kolacji na balkonie, o smiechu dziecka...

Drobiazgi, chwile, ktore niczym mozaika wypelniaja to nasze jestestwo.

Czytam to ksiazke przed snem, rozkoszujac sie kazda kartka. Zastanawiam sie dlaczego zapominamy o tym, by cieszyc sie chwila. Kazdy rozdzial to wyliczanka tych skarbow, chwil....

Ksiazka ta uswiadamia jak cudownie jest zyc, byc tu i teraz. Nie wazne ile mamy lat, bylebysmy o cudzie zycia nie zapomnieli. Zbierajmy te szczescia momenty.

"Carpe diem"...


P.S.
Link do ksiazki w wersji niemieckiej. Nie wiem niestety czy ja mozna w Polsce kupic.

P.S.2
Znalazlam przed chwilka ciekawy tekst na temat tej ksiazki. W empiku mozna ja kupic, ale tylko po niemiecku. Moze komus uda sie do niej dotrzec.

czwartek, 4 lipca 2013

083. Plan na Lipiec....

"Jesli chcesz rozsmieszyc Boga, opowiedz mu o twoich planach na przyszlosc."
Woody Allen

Plan na Lipiec.... to brak planu. Jakos ostatnio mam ochote na mala przerwe. Chce pozachwycac sie swiatem, poczytac ksiazki, ...

Cos czuje, ze moje 7 pracowitych tygodni swoja nazwe zmienia. Wysartowalam ambitnie, by po chwili jakis wirus mi plany poplatal. Trzeba bylo treningi zaprzestac. Teraz powolutku odbudowuje kondycje. Jak mi sie nie chce biegac to mysle o czekajacym mnie urlopie i nabieram sil do treningow. Oficjalnie 7 pracowitych tygodni przenosze na czas po urlopie. Coz... trzeba umiec przyznac sie do porazki.

Logo zostawiam, by mi przypominalo, ze mam cos do nadrobienia.

Kloda na drodze....
(c)Kataleja

Nic to ... "co nas nie zabije to nas wzmocni". A czasem taka mala przerwa moze wiecej dobrego przyniesc niz nam sie wydaje. Mozna sil nabrac, przemyslec to i owo.

Dzis dobrym zrzadzeniem losu przeczytalam ciekawy artykul na blogu Edyty na temat "Dziennika sukcesow". Dalo mi to do myslenia. Juz jakis czas temu kupilam sobie sliczny zeszyt i w sumie nie do konca wiedzialam na co go przeznaczyc. Dzieki notce wpadl mi do glowy pewien pomysl, z ktorym sie niebawem z Wami podziele. Na razie pomysl "zielony", ale jak pierwsze owoce sie pojawia to sie nimi pochwale.

Pozdrawiam serdecznie:)

środa, 3 lipca 2013

082. Kwiatowo w czerwcu, a plany lipcowe w nastepnym poscie...

"Zycie to najbardziej zdumiewajaca bajka."
H.Ch. Andersen

Czas pedzi, ze jedyne co mi teraz na mysl przychodzi to slowa piosenki Anny Marii Jopek:


"Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu

Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!...."



Zanim jednak ten moj mikroswiat zatrzymam, przystane i podziele sie z Wami podsumowaniem Projektu 365 w czerwcowym wydaniu.  A najpiekniejsza fotka moim zdaniem w zakladce projektu:)


Kwiatek
(c)Kataleja


... i znow kwiecie
(c)Kataleja


Czyzby znow kwiat?
(c)Kataleja


Kwiatowe zakladki made by Kataleja.
(c)Kataleja

czwartek, 13 czerwca 2013

081. Nie dajmy zabic w sobie marzen! Scrum - co to takiego?

"Zazwyczaj mamy dość czasu, jeśli potrafimy wykorzystać go właściwie"
Johann Wolfgang von Goethe

Ostatnio zastanawialam sie jak to jest z naszymi marzeniami i czy nie za latwo sie poddajemy i
w sumie jest nam na reke, gdy ktos nam mowi zdania w stylu nie uda Ci sie, nie dasz rady. Mamy wtedy perfekcyjna wymowke: Posluchalem rady bardziej doswiadczonych, madrzejszych ode mnie.

Nie dajmy zabic w sobie marzen! Marzenia to wspaniala podwalina pod nasz samorozwoj. Sztuka polega na tym, by sobie uswiadomic o czym marzymy i starac sie te marzenia przeksztalcic w cel. Majac jasny okreslony cel, kolejnym krokiem powinien byc dobry plan. I tu powinnismy z chmur zejsc na ziemie i spojrzec na wszystko krytycznym okiem. Co potrzebne mi jest do realizacji planu? Czego musze sie nauczyc, co potrzebuje?


Zrodlo: http://bezpowodu.com

Znajac odpowiedzi na te pytania mozna przystapic do pisania naszego planu. Plan ma byc RE-A-LIS-TYCZ-NY. Tu nie mozemy byc osoba z naszych marzen. Znasz sie juz na tyle dlugo, ze wiesz ile czasu cos Ci zajmie. Lepiej wiecej czasu zaplanowac na realizacje kolejnego podpunktu, niz potem ze wsciekloscia stwierdzic, ze doba sie w niewytluamczalny sposob skurczyla. Po co brac na swoje barki ten caly stres? Nie jest nam to potrzebne i tylko demotywuje.
 
Jednym ze swoich postow wspominalam o ksiazce "Rework", J. Frieda i D.H. Hanssona. Autorzy sugeruja, by siebie podczas pracy nagradzac. Dobrze wykonales zadanie to poczytaj fajna ksiazke, posluchaj dobrej muzyki, zrob cos co sprawia Ci przyjemnosc. Kazdy lubi dostawac prezenty. Zatem badzmy szczodrzy wobec siebie.

Troche mi to wszystko przypomina technike stosowana przy rozwoju projektow informatycznych. Mowa jest o Scrum.

Caly projekt dzieli sie na etapy tzw. Sprints, ktore trwaja od 1 do 4 tygodni. Kazdy Sprint jest dokladnie zdefiniowany, wiemy co mamy robic. Kazdego ranka czlonkowie zespolu podczas "daily meeting" mowia:"co zrobilem wczoraj, z czym mialem problem, co planuje dzis". I my tez mozemy sobie rano/wieczorem zadac podobne pytania. Pod koniec Sprintu przygladamy sie co zrobilismy. Albo jest to dobre, albo idzie do poprawki.

Jest jeszcze cos takiego jak Sprint Retrospective. Podobnie jak przy daily meeting zastanowic sie trzeba co bylo dobre, co zle i NAJWAZNIEJSZE.... Nalezy wyciagnac z tego wnioski, by w kolejnym Sprincie nie popelniac podobnych bledow, albo stosowac to co sie sprawdza i zwieksza nasza efektywnosc.

Zatem walczmy o marzenia:)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

080. Maly motywator 7 pracowitych tygodni

"Glowa nie jest tylko od tego,
aby wkladac na nia czapke."
Przyslowie ukrainskie

Moze to nieco dziecinne, ale stwierdzilam dlaczego mam nie sprobowac. Postanowilam sobie zrobic male logo mojej akcji i przez 7 pracowitych tygodni beda krasnale na mnie spogladac i przypominac mi o moich postanowieniach. W sumie pomysl powstal po milej notce na blogu Oli. Ciesze sie, ze do mnie dolaczyla. A skoro ktos chce sie przylaczyc i rownie ciezko pracowac to przynajmniej skromne logo sie nalezy:)


7 pracowitych tygodni.
(c)Kataleja

Czasem proste sposoby sa najbardziej skuteczne.

Ostatnio przeczytalam w pewnej gazecie ciekawa porade. Jedna z czytelniczek opisywala jak sobie radzi z marudzeniem. Na przeglubie prawej reki pojawila sie u niej cieniutka wstazeczka. Kiedy zaczyna marudzic, przeklada ja na lewa reke. Przy kolejnej probie dasania sie na swiat, znow wstazka wedruje na przeciwna reke. Celem jest, by wstazka przez przynajmniej 3 tygodnie, byla na przegubie jeden reki. Zabawne, ale ponoc skuteczne.

A Wy jak sie motywujecie?

niedziela, 9 czerwca 2013

079. 7 pracowitych tygodni:)

"Aby samemu stac sie lepszym,
nie musisz czekac na lepszy swiat."
Phil Bosmans

Nieco mi moja choroba plany pokrzyzowala. Trzeba bylo treningi zawiesic. Ale nic to. Juz mi lepiej i mam zamiar ostro zabrac sie za siebie. Tak tez powstal pomysl siedmiu pracowitych tygodni, ktorych uwieczeniem bedzie cudowny urlop.

Po pierwsze mam zamiar nadal pracowac nad kondycja. Biegam, bo lubie i zamierzam to nadal kontynuowac. Zeby nie byc goloslownym zamierzam minimum 4 razy w tygodniu biegac (2x8km, 2x15km). Metoda kratkowa pomoze mi sie motywowac. Pod koniec wyzwania mam zamiar umiescic swoje wyniki.

Wiem, ze juz kilka razy pisalam, ze mam zamiar cwiczyc z Ewa Chodakowska, ale niestety tylko na pisaniu sie skonczylo. Teraz wcielam postanowienie w zycie.  Chce 3 razy w tygodniu z nia pocwiczyc i  przekonac sie na wlasnej skorze, czy efekty sa tak dobre jak niektorzy o tym pisza.


Gdzie podziala sie biedronka? Moze uda Ci sie ja znalezc?
(c)Kataleja

Nastepnym punktem na liscie jest angielski. Mial byc maj miesiacem pod sztandarem UK, ale niepostrzezenie hiszpanski wkradl sie tylnymi drzwiami i zdominowal maj. Teraz nie dam sie tak latwo "podejsc". Wiem, ze w najblizszym czasie to raczej angielski bedzie mi bardziej potrzebny i na nim chce sie skupic. Odkurze stare ksiazki zwlaszcza "Englisch mit System" J.Stevensa, a podczas spacerow w przerwie na lunch bede sluchac podkastow BBC lub powtarzac jak papuga zdania za Pawlikowska;) "Yes, yes, yes...". W koncu moze uda mi sie zaprzyjaznic z angielskim. Juz mam dosyc wymowek w rodzaju: nie mowie, nie umiem, bo... W koncu jakby nie bylo to lacina naszeych czasow. Po napisaniu tego posta zamierzam jakis sensowny plan ulozyc, bo zauwazylam, ze pod ogolnikami mozna wiele "schowac", by w kocu malo zrobic. Bo co znaczy pouczyc sie angielskiego? Konkrety sie licza.

Projekt T, tez ma swoje miejsce w tym wyzwaniu siedmu pracowitych tygodni. Na jego temat pojawi sie jednak osoba notka.

hmmm... chyba jak na 7 tygodni starczy mi tych wyzwan. Wbrew pozorom nie jest tego malo. Zyczcie mi powodzenia, a jak ktos by mial ochote sie przylaczyc do mnie ze swoimi siedmioma, pracowitymi tygodniami to zapraszam. W grupie razniej, a 7-ka szczescie przynosi.

środa, 5 czerwca 2013

078. Gdzie sie podzial maj?

"W życiu piękne są tyl­ko chwile."
R. Riedel

Jakos nie moglam sie zabrac do notki, ktora maj podsumowuje. Uciekl mi ten miesiac. To co systematycznie robilam to bylo bieganie i nauka hiszpanskiego, ale angielski to raczej w dawkach homeopatycznych. Projekt T toczy sie swoim zyciem.

W czym byl problem? Poskladalo sie pare czynnikow na taki stan rzeczy. Mam nadziej, ze czerwiec lepszy pod tym wzgledem bedzie. Chociaz poczatek malo sie ciekawie zapowiada. Dorwalo mnie cos anginopodobnego. Jutro do lekarza sie wybieram. Czego osobiscie nie lubie. Tja... ale co zrobic. Trzeba to jakos przejsc:)

Dzis zatem tylko pare fotek wrzuce, ktory Maj dopelnia. Moja top fotka z projektu 365 juz w zakladce czeka, a tu maly wycinek swiata widzianego oczyma Kataleji.


Zaczaruj moj swiat.
(c)Kataleja

Zapuscic korzenie, czy w droge ruszyc?
(c)Kataleja

Pizza potwor.
(c)Kataleja

Slimak, gdzie twoje pierogi?
(c)Kataleja

Sloneczko? ;)
(c)Kataleja

Teraz do mnie dotarlo, ze na dniach zamkne projekt cztery pory roku. Juz niebawem lato i ostatnia fotka mego drzewa.

Jutro plan wstawie z rodzaju konkretnych, bo ani sie obejrze, a bede pisac, ze czerwiec mi sie gdzies zapodzial.

poniedziałek, 20 maja 2013

077. Mala blogowa rocznica

„Nie pozwól, by dzien wczorajszy zajmowal zbyt duza czesc dnia dzisiejszego.”
Will Rogers

6 Maj 2012 roku to moj oficjalny start jako blogerka. Az sie nie chce wierzyc, ze to juz rok minal jak postanowilam zaistniec w wirtualnym swiecie, by potem przylaczyc sie do BGS.

Na poczatku mialam nieco oporow, czy chce pisac, czy starczy mi sil i nie przerwie po krotkim czasie. Potem rodzily sie tez pytania, ktore co jakis czas powracaja: ma to sens co tu wypisuje, czy w jakis sposob udaje mi sie tez kogos zainspirowac do zmian, dzialania? Po co i dla kogo to robie?

Niektorzy mowia/pisza, ze zamiast tworzyc notki, pisac o swych planach, lepiej zakasac rekawy i zabrac sie do pracy. Jest to chyba sprawa indywidualna i pewnie ile osob tyle odpowiedzi. Jesli za takimi publicznymi deklaracjami stoja czyny i daja nam one bodziec i sile do dalszego dzialania to dlaczego mamy sie pozbawic takiej mozliwosci? Dla niektorych blog to poczatek drogi do poznawania siebie i sprecyzowania swoich celow. Jesli po pewnym czasie sie go zawiesi to sadze, ze i tak spelnil on swoje zadania. Byl impulsem do zmian.

Patrzac z perspektywy czasu widze, ze udalo mi sie sporo osiagnac. Doprowadzilam jedna rzecz do konca, ktora miala swoje potwierdzenie w ostatni piatek. Zabralam sie ponownie za nauke jezykow. Fakt czesto zmieniam priorytety: raz mowie, ze skupiam sie na angielskim, raz chce nadal doskonalic swoj niemiecki, ale... jakos idzie to do przodu.


Wszystkiego najlepszego...
(c)Kataleja

Zmobilizowalam sie do projekt 365 dni i czterech por roku. To sprawia mi ciagle sporo radosci. Takie male dziecko we mnie spoglada ponownie z ciekawoscia na swiat.

Czytam wiecej niz rok temu. Zaczela sie uczyc rysowac. "Odgruzowalam" miszkanie. Bawie sie znow w kuchni. Biegam. Projekt T w trakcie realizacji.

Ciesze sie zyciem...

To co mi sie nie udalo to projekt ogryzek i cwiczenia z Ewa Chodakowska. Jednak sadze, ze z Ewa moge zaczac chocby dzis, a projekt ogryzek zaczne od wrzesnia. Lepiej zaczac cos pozniej i dokonczyc, niz probowac wszystko na raz zrobic i stanac w pol drogi.

Jak widzicie byly i sukcesy i porazki (chociaz slowo porazka to zbyt wielkie okreslenia na male potkniecia;)). Przez ten rok patrze jednak optymisyczniej na swiat. Jestem lepsza wersja siebie.

Jak dlugo bede jeszcze tu pisac? Nie wiem. Poki co mam jeszcze kilka planow i pomyslow, z ktorymi chce sie podzielic.

 A na koniec zacytuje fragment z ksiazki Beaty Pawlikowskiej "Planeta dobrych mysli":

Zobacz,
jak lagodnie i madrze zycie cie prowadzi

wysyla cie do miejsc,
z ktorych mozesz latwiej
spojrzec z perspektywy na zycie.

Korzystaj z tego, co masz
Nie mysl zbyt wiele
Rozgladaj sie, smakuj, ciesz sie
zycie samo przyniesie ci rozwiazanie.

Pozdrawiam serdecznie,
Kataleja

niedziela, 5 maja 2013

076. Projekt T - a co to takiego?

„Jestes urodzony, by zwyciezac, jednakze, aby byc zwyciezca musisz zaplanowac zwyciestwo, przygotowac sie do zwyciestwa i oczekiwac zwyciestwa.”
Zig Ziglar

Juz od pewnego czasu wspominam o "tajemniczym projekcie T" i dzis przyszedl czas, by uchylic rabka tajemnicy. Do pomyslu zainspirowal mnie artykul w pewnym fachowym czasopismie, gdzie wypowiadano sie na temat rynku pracy i starano sie opisac pracownika idealnego.

Pierwszy typ pracownika to specjalista. Zna swoja dzialke, ciagle poglebia swoja wiedze i jest wstanie odpowiedziec na kazdy problem zwiazany z jego specjalizacja. Problem zaczyna sie pojawiac, gdy cos wykracza poza jego teren. Brakuje mu wiedzy fachowej.


Specjalistka.
(c)Kataleja

Innym typem jest tzw. generalista. Posiada on rozlegla wiedze na wiele tematow. Podczas meetingow jest w stanie niemalze zawsze wtracic swoje trzy grosze i czasem podrzucic ciekawe pomysly, czy tez przedstawic problem z zupelnie innej perspektywy. Niestety gdy chcemy temat poglebic, rozgala sie nerwowo za kims kto na ten temat wie duzo wiecej.


Generalistka.
(c)Kataleja

W sumie bycie specjalista/generalista ma swoje plusy i minusy. Jednakze najlepszym sposobem jest polaczenie tych dwoch typow. Specjalista swoja wiedze ciagle poglebia, generalista rozszerza ja na boki i z tej kombinacji powstaje literka T. Idealem jest, by trzon literki byl porzadny, a daszek szeroki:) mam nadzieje, ze po krotce udalo mi sie strescic kilkustronicowy artykul.
 

"Czlowiek orkiestra".
(c)Kataleja

I tak oto chce wcielic w zycie swoj projekt T. Na poczatek wypisalam sobie na kartce swoje mocne strony, moj trzon literki. Wiem teraz w czym jestem dobra i co powinnam dalej poglebiac. Na drugi ogien poszlo to co mnie w mojej dziedzinie interesuje, cos na co zawsze mialam ochote, ale jakos nigdy nie moglam na to znalezc czasu, czyli daszek. Czy tez zauwazyliscie, ze jakos temat czasu powraca w mych postach niczym bumerang. Nie ma to jak dobra wymowka.

Wracajac do tematu. Projekt T to w sumie nieustajacy proces samorozwoju. Swiat ciage sie zmienia, technologie ida do przodu, ale dzieki temu zycie nie jest nudne.

Kazdy w sumie moze znalezc swoja literke T. Mozna miec ich kilka: zawodowe T, sportowe T... Pewnie pomyslow bedzie tyle ilu ludzi. Ja na razie koncentruje sie na jednym zawodowym T. Pod koniec lipca dam znac jak mi idzie i czy moj daszek rosnie:)

A czy Ty masz juz pomysl na swoje T?

sobota, 4 maja 2013

075. Drzewo wiosna, biegam bo lubie, bezkrwawe lowy

"Przykro bylo zurawiowi,
Ze samotnie ryby lowi.
Patrzy – czapla na wysepce
Wdziecznie z blota wode chlepce...."

J.Brzechwa

W ostatnim poscie wspominalam, ze do szczescia brakuje mi fotki mojego drzewa w wiosennej odslonie. A ze wiosna nadrabia stracony czas, trzeba mi sie bylo pospieszyc. Zalozylam buty, aparat wlozylam do kieszeni i wybieglam na moja trase. Oplacilo sie:) Owocem wysilku sa zdjecia, ktore sprawily, ze juz 3/4 projektu cztery pory roku jest juz za mna. W prawdzie drzewo bez lisci, nieco ospale, ale w tle widac juz wiosenne podrygi.


3/4 mojego projektu za mna.
(c)Kataleja

Uwielbiam wiosne, kocham biegac. Podczas nietypowej sesji zdjeciowej, udalo mi sie sfotografowac czaple. Jedna z piekniejszych rzeczy jet fakt, ze biegajac jest sie blisko natury. Pewnie, ze czasem trzeba powalczyc z wewnetrznym leniem, ktory kusi by zostac w domu, ale... Wlasnie, gdy uda nam sie tego lenia pokonac, to radosc jest podowjna. Biegajac cwiczymy swoj charakter, robimy cos dla zdrowia i jesli mamy szczescie mieszkac niedaleko zielonych skwerkow, parkow to mozemy podziwiac jak wszystko sie wokol nas zmienia. Mozemy sie poczuc czescia calosci. Nie wiem czy to fakt, ze staram sie robic zdjecie kazdego dnia, ale dzieki temu wyczulilam sie na otaczajacy mnie swiat. Dostrzegam te male cuda, ktore sie kryja przed nami.


Czapla siwa.
(c)Kataleja

Wiosna to dobry czas, by zaczac swa przygode z bieganiem. Ja juz biegam dobrych kilka lat i to przez caly rok, ale jesli jestes poczatkujacym biegaczem to latwiej wyrobic w sobie nawyk biegania, gdy za oknem swieci slonce i wszystko nas zacheca do wyjscia z domu. Moze pod koniec lata tez powiecie "Biegam, bo lubie"?

Czesto slucham sobie rano trojki. Stad tez wiem, ze w Polsce jest akcja "Biegam bo lubie". Polecam akcje. W grupce weselej sie biega i jakos trudniej znalezc wymowki;)

środa, 1 maja 2013

074. W poszukiwaniu wiosny (projekt 365-Kwiecien), podsumowanie i.....

„Wesola mysl jest niczym wiosna. Otwiera paki natury ludzkiej.”
Jean-Paul Sartre


Czekajac na wiosne.
(c)Kataleja

Moj ulubiony miesiac juz za nami. A mnie ciagle malo wiosny. Dlatego tym razem wiosenne motywy zdominowaly moj roczny projekt. Tym razem wyjatkowo w zakladce z Projektem 365 i cztery pory roku pojawia sie dwa zdjecia, ktore moim zdaniem sa najciekawsze w tej kwietniowej odslonie. Nie moglam sie jakos zdecydowac, ktore wybrac. Oba sa dla mnie wyjatkowe. Moze dzisiaj, podczas bieganie uda mi sie zrobic zdjecie mego drzewa. Jakos nie chce sie zazielenic. Musze uwazac, bo niebawem lato zawita, a ja bez zdjecia pozostane.

Jakos w kwietniu pozwolilam sobie na dzialanie bez konkretnego planu. Dryfowalam sobie to tu, to tam. Dobrze mi to zrobilo. Zregenerowalam sily. Znalazlam czas na jezyki. Systematycznie uczylam sie angielskiego i hiszpanskiego z supermemo. W pracy mialam okazje poznac nowe rzeczy. Fajnie jest miec zawod, w ktorym nigdy nie mozna sie nudzic. To niczym dar, o ktory trzeba sie troszczyc. W niemieckim mozna to bardzo fajnie okreslic "...als XXX habe ich nicht nur einen Beruf, sondern auch eine Berufung gefunden." Beruf = zawod, Berufung=powolanie, zamilowanie --> jako XXX znalazlem nie tylko zawod/prace, ale tez powolanie/zmilowanie. Jestem wdzieczna za to, ze wybralam sobie cos, co nie tylko jet sposobem na zarabianie pieniedzy, ale sprawia, ze niemalze codziennie ide z usmiechem do pracy:)

W jednym z moich poprzednich postow wspominalam o tajemniczym projekcie T. Jakos nie udalo mi sie go na tyle sprecyzowac, by notka o nim powstala, co nie rowna sie z brakiem dzialania. Postaram sie w krotce cos na ten temat wiecej napisac.

Co do planow na Maj to zapowiada mi sie pracowicie. Projekt T wcielam w zycie. Maj pod "angielskim sztandarem" i.... budowanie kondycji. Biegam i to nie malo, ale by w pelni korzystac z urokow mojego urlopu potrzeba mi duzo wiecej kondycji. Dzis po bieganiu zabieram sie za szczegolowa rozpiske.

Zycze wszystkim udanej Majowki i do wystukania....


Gdzies Ty, wiosno!
(c)Kataleja


Mozes pod kwiatkiem?
(c)Kataleja


W niebieskim tez wiosnie do twarzy.
(c)Kataleja

Wiosna? Nie to Imany
(c)Kataleja

niedziela, 28 kwietnia 2013

073. W poszukiwaniu czasu

"Znane sa tysiace sposobów zabijania czasu, ale nikt nie wie, jak go wskrzesic."
A. Einstein

ostatnio jakos rozmyslalam nad uplywajacym czasem i przypomniala mi sie historia o malej dziewczynce Momo i o szarych panach. Owi szarzy panowie to zlodzieje czasu, namawiajacy ludzi, zeby oddali im swoj czas na przechowanie, by go kiedys moc wykorzystac. Kiedys.... 

Czas oddany na przechowanie nigdy nie wroci. Przesuwajac wszystko na potem, by realizowac swe plany i slepo podazac za planem dzialania, sprawia, ze tracimy cos istotnego. Radosc bycia tu i teraz. Produktem ubocznym takiego zachowania jest stres i zniechecenie.


Zrodlo: http://bezpowodu.com


Ostatnio kolega polecil mi ciekawa ksiazke J. Frieda i D.H. Hanssona "Rework. Change the way you work forever". Nie ze wszystkim sie zgadzam, ale niektore rozdzialy daly mi dobra pozywke do rozmyslan.

Jednym z nich byl rozdzial pod tytulem "No time is no excuse". Autorzy twierdza, ze czesto mamy doskonala wymowke, by nic nie robic, w postaci braku czasu. Proponuja, by czas ktory tracimy na ogladanie nic nieprzynoszacych seriali etc. wykorzystac bardziej efektywnie. Z tym sie zgodze, ale propozycja skarcania czasu przenaczonego na sen niezbyt mi sie spodobala.

Musze sie przyznac, ze kiedys tego sama sprobowalam. Budzilam sie wczesniej, by pouczyc sie angielskiego. Dzialalo to moze ze dwa tygodnie, potem moj madry organizm zaczal sie buntowac. Bylam zmeczona i myslalam tylko, by przetrwac do weekendu.

Z czasem doszlam do wniosku, ze lepiej wolniej dochodzic do celu, wypracowac w sobie cierpliowsc i cieszyc sie droga. Cieszmy sie zyciem.

środa, 10 kwietnia 2013

072. Nic nie zmieniaj

“Zazwyczaj ludzie przeceniaja to, co moga zrobic w ciagu roku, a nie doceniaja tego, co moga osiagnac w ciagu dziesieciu lat.”
Jim Rohn

Juz pierwszy tydzien kwietnia za nami, a ja sie nawet nie rozliczylam za marzec....hmmm.. i chyba tak to juz pozostanie. Wole patrzec do przodu w tej chwili, niz sie za siebie ogladac. Po moim urlopie, pomimo natloku spraw, mam pelno energii i checi do wiekszych zmian.

Chodzi mi po glowie pewien pomysl, ktory chcialabym w 3 miesieczne wyzwanie przeksztalcic.  Jeszcze sie to wszystko tak nie do konca skrystalizowalo, ale dalam sobie czas do 16 kwietnia. Wtedy mam juz miec gotowa liste do realizacji. Nazwa robocza "Projek T".


Zrodlo: http://bezpowodu.com

Chodzac sobie po sieci, by jakos sobie pomoc dawka motywacji, wyladowalam a jakze na stronce http://bezpowodu.com/ i zaintrygowana tytulem artykulu "Nie zmieniaj nic. Po prostu rób to przez 30 dni!" zaczelam czytac, a potem sobie obejrzalam zalaczony filmik.

Zasada prosta. Probujemy oszukac swoja podswiadomosc, wprowadzajac jedna zmiane, ktora ma nas przyblizyc do upragnionego celu. Zadanie jest na tyle male, ze wydaje nam sie, iz nie zmieni to zbytnio naszych przyzwyczajen. Wykonajac dana czynnosc przez 30 kolejnych dni, przetwarzamy ja w nawyk. Ponoc wystarczy 21 jeden dni, by wyrobic nawyk. Mamy zatem 9 dni w zapasie. 

Cos w tym jest. Kto mnie zna:) wie jak mi ciezko bylo sie zabrac za angielski. Od pewnego czasu dawkuje go sobie umiejetnie i malymi kroczkami ide do przodu. Juz od 51 dniu przerabiam lekcje na SuperMemo i powoli zaczynam to lubiec. Zabiera mi to dziennie jakies pol godziny i jakos nie wyobrazam sobie teraz przerwac. Motywuje mnie fakt, ze z kazdym dniem widze wieksza liczbe bez zaleglosci. Dodatkowo metode kratkowa pokazuje czarno na bialym, ze sie nie obijam.

Male rzeczy latwiej nam przekluc w nawyk, niz stac ciagle w miejscu planujac "przewrot". Nawet sie nie zorientujemy jak przyblizy nas to do celu. Przez ostatnie dwa dni bralam udzial w angielskojezycznym szkoleniu. Nie bylam tylko biernym sluchaczem, ale zadawalam rowniez pytania. Strasznie mnie to zmytowalo do dalszych zadan. To niesamowite jak dzieki znajomosci jezyka moga sie nam otworzyc nowe mozliwosci. Swiat stoi niemalze otworem przed nami:)  Moim nastepnym 30 dniowym wyzwaniem bedzie "Blondynka na jezykach-Angielski". Podczas przerwy na lunch bede sobie sluchac i powtarzac dzielnie za Blonynka.

Zatem...

Nie zmieniaj nic. Po prostu rób to przez 30 dni!
 
Zrodlo: http://bezpowodu.com

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

071. Projektu 365 marcowa odslona i 100 km w nogach

"Kwiecien plecien, bo przeplata troche zimy, troche lata."
Przyslowie ludowe


Dzis na szybko, bo wlasnie z urlopu wrocilam. Tylko tydzien, a moze az tydzien, ale czuje sie bardzo pozytywnie naladowana. Wybiegalam sie po wsze czasy. Wlasnie synchronizowalam moje dane z Nike+ i uzbieralo sie tego przez ten tydzien okolo 100 km:) Moja przygode z Nike+ zaczelam 14 marca rok temu i moge sie pochwalic, ze do dzis przybieglam 1916 km. Niedlugo bede swietowac 2000 km. Sama w to nie moge uwierzyc. Trasa biegowa urlopowa jako fotka miesiaca w zakladce Projekt 365 i cztery pory roku. Swoja droga jakos wiosny nie widac. Chyba z projektu 4 pory roku zrobia mi sie 3:), bo po zimie lato przyjdzie.

Ale dosc chwalenia. Czas na fotki marcowe. A plany kwietniowe pewnie podam z dopiero przed weekendem. Jutro pierwszy dzien do pracy. Zobaczymy co mnie tam czeka:)


Karczma po czeskiej stronie.
(c)Kataleja

Wielkanocy swietowania..
(c)Kataleja

A gdzie bajac?
(c)Kataleja

Dobrego dnia. Rysunek na murze. Autor nieznany.
(c)Kataleja

Udanego startu w kwiecien zycze. Jeden z moich najmilszych miesiecy.